Historia ziołolecznictwa w Polsce

Leczenie ziołami praktykowano od najdawniejszych czasów. Tak dawnych, że trudno byłoby uchwycić dokładny moment, w którym człowiek zaczął korzystać z mocy świata roślin. Najstarsze zachowane w historii ziołolecznictwa opisy roślin stworzone ludzką ręką pochodzą z roku około 2700 p.n.e. Natrafiono na nie w różnych rejonach świata, w Chinach, w Egipcie, Indiach czy w Grecji. Za ojca nauki o roślinach uważamy greckiego uczonego, Teofrasta z Eresos. Opisał on około 500 gatunków roślin, miejsce ich występowania, budowę a także sposoby wykorzystywania ich właściwości.

W poniższym tekście chciałabym się skupić na tym jakie były początki ziołolecznictwa na ziemiach polskich. Zielarstwo jako gałąź wiedzy medycznej rozwinęła się w Polsce w okresie średniowiecza. Przybywający do Polski zakonnicy przywieźli ze sobą wiele roślin niewystępujących w naszym kraju a także wiedzę jak z tych roślin korzystać. Mnisi uprawiali zioła w przyklasztornych zielnikach, suszyli je a także przerabiali na specyfiki pomagające w leczeniu różnych dolegliwości.

Pierwsze dzieła drukowane z zakresu ziołolecznictwa pojawiły się wraz z wynalezieniem druku (XV w.). Książki te zwane herbarzami zawierały przepisy na wykorzystanie roślin nie tylko w leczeniu, ale i farbiarstwie, kosmetyce czy gospodarstwie domowym. Słynne ówczesne herbarze z których czerpano wiedzę, to dzieła Stefana Falimirza (1534), Marcina z Urzędowa (1595), Szymona Syreniusza (1613).

Dzieło Falimirza ” O ziołach i mocy ich ” nie było co prawda jego autorstwa a tylko tłumaczeniem z książek łacińskich, ale dzięki niemu możemy dowiedzieć się na jakim poziomie była ówczesna wiedza medyczna. W książce znalazł się opis roślin uważanych za lecznicze, informacje o ich przetwórstwie, barwierstwie (farbowaniu tkanin) a także o stawianiu baniek, popularnym wówczas puszczaniu krwi czy rodzeniu. Księga zawierała również drzeworyty przedstawiające zioła i była pierwszą polską książką ilustrowaną. Pozycją w pełni autorską było natomiast dzieło Marcina z Urzędowa zatytułowane „Herbarz polski”, wydane w 1595 r w Krakowie. Autor skupił się w nim na roślinach leczniczych dostępnych wyłącznie w Polsce. Wiedzę o leczniczych właściwościach roślin czerpał z własnego doświadczenia i obserwacji. Współcześni uczeni uznali „Herbarz polski” za jedno z najlepszych renesansowych dzieł poświęconych botanice.

Kolejna pozycja to herbarz Szymona Syreńskiego wydany w 1613 roku, który opisywał 765 roślin i był największą publikacją tego typu w XVII-wiecznej Europie. Na kartach swego dzieła, autor zamieścił receptury na leki roślinne, przepisy na potrawy, porady dotyczące leczenia zwierząt a także opisy ówczesnych ludowych zwyczajów i obrzędów wykorzystujących moc roślin. Ciekawostką jest, że to właśnie Szymonowi Syreńskiemu zawdzięczamy nazwy ziół, które przetrwały do naszych czasów np.: barszcz, dziewięćsił, oset. Nazwy roślin opisane w herbarzu autor tłumaczył z łaciny lub języka niemieckiego, niektóre zaczerpnął z języka potocznego, inne po prostu sam stworzył.

Warto wspomnieć, że pośród uczonych pasjonatów zielarstwa okresu Renesansu, znalazła się również kobieta. Była nią córka Jana III Wazy, Anna Wazówna. Nie dość, że fascynowały ją rośliny i ich właściwości lecznicze to była również autorką pierwszego polskiego zielnika zawierającego zasuszone rośliny. Niestety to niezwykłe dzieło, nie zachowało się do naszych czasów, gdyż zostało zniszczone podczas drugiej wojny światowej.

Przełom wieku XVII i XVIII to okres życia i pracy wybitnego uczonego Jerzego Andrzeja Helwinga. Swoją botaniczną pasję przelał na wiele zielników, które tworzył z roślin dziko rosnących w naszym kraju a także z takich, które hodował w założonym przez siebie ogrodzie. Do naszych czasów przetrwał obszerny, wspaniały zielnik jego autorstwa i jest on przechowywany w Bibliotece Narodowej w Warszawie.

Tyle o uczonych, ale musimy pamiętać, że przecież nie tylko oni zajmowali się zbieraniem, opisywaniem i wykorzystywaniem roślin, nieoceniona była również wiedza znachorek i zielarek. Na rozwój ziołolecznictwa w Polsce na pewno miał wpływ fakt istnienia wielu dworów szlacheckich. Każdy taki dwór musiał być samowystarczalny a więc nie mógł funkcjonować bez dobrze zaopatrzonej apteczki i osoby za nią odpowiedzialnej. Funkcję taką na polskich dworach sprawowała tzw panna apteczna (apteczkowa) Charakterystyczne dla naszej XVIII—wiecznej, słowiańskiej kultury stało się, że opieką zdrowotną zajmowały się kobiety. Wiedza na temat leczenia, przygotowywania mikstur, pozyskiwania i przechowywania surowców leczniczych była przekazywana z pokolenia na pokolenie. W dworskich apteczkach obok ziół znaleźć można było różnego rodzaju nalewki, konfitury, soki, grzyby i tłuszcze zwierzęce.

Ten sposób dbania o zdrowie i jego wspomagania utrzymywał się właściwie do drugiej wojny światowej. Dworskie apteczki cieszyły się o wiele większym zaufaniem niż porady medyków. Wielowiekowa tradycja i doświadczenie wygrywała z instytucją lekarza, która wówczas nie była szczególnie poważana. Zazwyczaj lekarza wzywano w tym samym momencie co księdza, gdy chory był już umierający i nie było dla niego żadnej nadziei.

Współczesne badania potwierdzają niezaprzeczalną skuteczność związków aktywnych zawartych w ziołach. Substancje lecznicze znajdujące się w roślinach wpływają na ludzki organizm regulując pracę narządów wewnętrznych, oczyszczając go, pobudzając wydzielanie enzymów i hormonów. Pomimo tego, że zioła są dziełem natury musimy pamiętać, że ich działanie może być bardzo silne a nawet toksyczne. Przed rozpoczęciem kuracji powinniśmy skonsultować się ze specjalistą z tej dziedziny, poinformować go o dolegliwościach, alergiach i przyjmowanych lekach. Dobrze dobrana kuracja ziołowa będzie miała pozytywny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie. Początkującym zielarzom polecam zaopatrywanie się w surowce w sklepach zielarskich i aptekach niż samodzielne ich zbieranie, zwłaszcza gdy nie mieszkamy na terenie ekologicznie czystym.

Bibliografia :

 

Autor: K. Jasztal (NAT)